Zespół Szkolno-Przedszkolny w Dobrczu - Przedszkole Samorządowe nr 2 w Dobrczu
Tym razem zadanie polegało na tym, by pójść na spacer do lasu, uruchomić wyobraźnię i opisać swoje przeżycia z tej wyprawy.
Szóstoklasiści musieli zwrócić uwagę nie tylko na kompozycję swojej pracy, ale także wyrażenia wskazujące na przeżycia: radość, strach, zdziwienie. W niektórych pracach pojawiły się ciekawe frazeologizmy i oryginalne porównania. Zachęcam do czytania...
Wyprawa do lasu po grzyby z początku wydawała mi się złym pomysłem. Jednak gdy już razem z rodziną dotarłem na miejsce, poczułem piękny zapach lasu i wszystko się we mnie odmieniło.
Chodziliśmy dobrą godzinę. Nagle, obejrzawszy się za siebie, nie zobaczyłem nikogo. Zaniepokoiłemsię, przenikały mnie dreszcze, bałem sięjak nigdy dotąd. Pierwszy raz w życiu wpadłem w histerię, która trwała dobre kilkanaście minut. Z czoła leciały mi krople potu. Usiadłem na kamieniu, uspokoiłemsię. Jednak po chwili poczułem lekkie mrowienie i szczypanie. Gdy podniosłem lekko bluzkę, ujrzałem czerwone mrówki. Podskoczyłem I zacząłemrozpaczliwie krzyczeć. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Stałem I nie mogłem zebrać myśli.
Po chwili usłyszałem ciche głosy dochodzące z bliska. Zobaczyłem swoichrodziców, następnie siostrę. Ci uśmiechnęlisię do mnie i zapytali, ile zebrałem już grzybów. Po prostu mnie wmurowało.Oni w ogólenie zauważyli mojego zniknięcia.
Od dawna chciałam pójść do lasu, żeby pooddychać trochę świeżym powietrzem. Byłam bardzo podekscytowana, więc wzięłam rower i ruszyłam w drogę.
Nie było tam nikogo oprócz mnie, przynajmniej tak myślałam... Szczęśliwa jechałam w głąb lasu, aż w końcu odłożyłam rower, ponieważ chciałam się dalej przejść. Nagle jakaś czarna postać mignęła mi przed oczami. Osłupiałam ze zdziwienia. Przez chwilę stałam jak rzeźba, bez ruchu. Byłam przerażona. Po chwili się otrząsnęłam i ruszyłam dalej. Myślałam, że mi się przewidziało, ale jednak nie. Postać pojawiła się przede mną. Zamarłam ze strachu. Zaczęłam uciekać ile sił w nogach. Szybko wzięłam rower i jechałam tak szybko, jak tylko mogłam.
Gdy wróciłam do mojego domu, kamień spadł mi z serca. Od tego momentu zawsze chodzę do lasu z kimś. Jeszcze długo po tym wydarzeniu byłam bardzo wstrząśnięta.
Ostatnio musiałam wrócić do domu od babci przez las, ponieważ droga, którą zwykle chodziłam, została zamknięta. Niestety było już ciemno i przerażająco, bardzo się bałam. Moja mama martwiła się, że nie mogła po mnie przyjechać.
Gdy tak szłam, cały czas miałam oczy szeroko otwarte. Kiedy tylko usłyszałam jakiś szelest, od razu zakrywałam się szalem od dziadków, a w głowie miałam słowa: "Nie obracaj się za siebie". Nagle stanęłam jak słup i się obróciłam. Zobaczyłam karton, który dosięgał do moich kolan. Świat zawirował w mojej głowie. Rozmyślałam, co w tym pudle może być. Wzięłam się w garść i podeszłam do tajemniczego kartonu. Gdy szłam, byłam gotowa na atak. W ciągu minuty byłam obok pudełka.
Okazało się, że to były małe, opuszczone szczeniaczki. Wzruszyłam się ze szczęścia. Trzęsłam się jak mój pies w wodzie. Nie byłam pewna co zrobić, czy mam je wziąć, czy raczej zostawić na pastwę losu. Oczywiście wyruszyłam, trzymając moje psiaki w rękach.
Sądziłam, że nic lepszego ani gorszego mnie nie spotka, ale jednak! Nagle zauważyłam coś przypominającego kształtem dorosłą osobę. Wystraszyłam się. Oczy zrobiły mi się jak złotówki. Tym razem naprawdę nie wiedziałam co zrobić. Byłam w kropce. Zaczęłam uciekać ile sił w nogach. Myślałam tylko o najgorszym. Sądziłam, że zgubiłam tę osobę. Niestety nie. Była tuż za mną.
W sekundę dotarłam do domu. Od razu gdy weszłam, zamknęłam wszystkie drzwi. Po trzydziestu sekundach ujrzałam prześladowcę pod moim oknem. Próbowałam zobaczyć jego twarz, ale ponieważ było ciemno, nie udało mi się to. Po upływie pięciu minut sekretna postać zniknęła.
Nie mam pojęcia czy ta osoba miała dobre, czy raczej złe zamiary, ale i tak nadal byłam wystraszona, a zarazem dumna z siebie. Ta sytuacja uświadomiła mi, że powinnam zostać u babci i poczekać na mamę lub tatę. Z drugiej strony - mam nowe pieski.
Był to pogodny, letni dzień. Tego dnia wybrałem się na jagody do pobliskiego lasu.
Na początku beztrosko szedłem w stronę wysokich drzew. Słońce pięknie świeciło, a ja czułem radość i zachwyt nad otaczającą mnie przyrodą. Byłem taki szczęśliwy, że zachciało się mi głośno śpiewać, ale powstrzymałem się, by nie zakłócać tej niesamowitej chwili. Gdy tylko wszedłem do lasu, zrobiło mi się lekko na sercu i zapomniałem o wszystkich kłopotach.
Nagle zza drzew usłyszałem niepokojący hałas. Nie wiedziałem w tamtej chwili, co to było. Moje serce mocno zabiło, jakby chciało wyskoczyć z piersi. Zacząłem się rozglądać i poczułem jak włosy stają mi dęba ze strachu, i zaschło mi w gardle. W tej samej chwili zobaczyłem w oddali grupę saren, które uciekały w środek lasu i wtedy zrozumiałem, że nie mam się czego bać.
Jednak straciłem już ochotę na jagody i zawróciłem na pobliską polanę, która była nieopodal lasu.
Jestem w lesie, jest noc. Okropnie się boję. Słyszę przeróżne odgłosy i mam wrażenie, jakby coś siedziało za niektórymi drzewami lub krzakami.
Jestem przestraszony i zdezorientowany, chyba się zgubiłem. Las robi się coraz ciemniejszy, moje serce tak mocno bije, prawie że przygłusza dźwięki dochodzące z lasu, jakby chciało ''wyskoczyć''. Nic już prawie nie widzę, poruszam się na oślep i chcę jak najszybciej stąd wyjść. Po moim całym ciele przechodzą ciarki. Słysząc jakiś huk, trzęsąc się ze strachu, biegnę.
Mój bieg nie trwał zbyt długo. Nic nie widziałem, więc w krótkim czasie upadłem i uderzyłem się o pobliskie drzewo. Padając na ziemię, zemdlałem. Obudziłem się w łóżku i okazało się, że to był tylko sen.